Modlitwa o pogodę ducha, przypisywana Reinholdowi Niebuhr, doskonale ilustruje związek między dobrostanem a balansem. Jej słowa: „Boże, użycz mi pogody ducha, abym pogodził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmienił to, co zmienić mogę, i mądrości, abym odróżnił jedno od drugiego”, stanowią kwintesencję tego, jak osiągnąć wewnętrzną równowagę.
🛐 #PsalmNaDzień „Przeciwnie: wprowadziłem ład i spokój do mojej duszy” (Ps 131,2).
Psalm 131 nie jest tylko modlitwą – to świadectwo pracy wewnętrznej, jakiej człowiek dokonuje nad sobą. „Wprowadziłem ład i spokój do mojej duszy” brzmi jak wyznanie kogoś, kto zrozumiał, że prawdziwy porządek nie zaczyna się w domu, ogrodzie czy ojczyźnie, ale w sercu. Możemy pielić grządki, układać książki na półkach, porządkować kalendarz i relacje, a jednak wciąż nosić w sobie zamęt. To właśnie nieład wewnętrzny często wylewa się na zewnątrz i rodzi konflikty, chaos, napięcia.
Psalmista pokazuje drogę odwrotną: zaczynaj od duszy, a świat wokół ciebie też zacznie układać się w ciszy. Psycholog nazwałby to samoregulacją, teolog – pokorą i posłuszeństwem wobec Boga. To codzienna decyzja, by nie być ofiarą wewnętrznego huraganu, ale świadkiem Bożego pokoju. Pierwszy krok, to modlitwa w ciszy. Drugi – pozwolić, by Bóg przez swoje słowo, zwłaszcza Psalmy, przemówił do serca. A potem… zobaczysz sam, jak zacznie się zmieniać twoje życie.
🩵 PYTANIA DO SERCA 👉 Gdzie dziś bardziej dbasz o porządek: w szafie czy w sercu? 👉 Czy potrafisz świadomie wybrać ciszę, gdy świat krzyczy? 👉 Kiedy ostatnio pozwoliłeś Bogu uciszyć chaos w twoim wnętrzu?
📍 Prawdziwy spokój nie przychodzi wtedy, gdy burza ucichnie, ale gdy nauczysz się oddać ster w ręce Boga.
Wydaje się, że życie powinno być pasmem sukcesów i radości. Niektórzy wmawiają innymi i sobie, że unikanie bólu to jedyna droga do szczęścia. Zamykamy oczy na cierpienie, boimy się go, uciekamy, udajemy, że nas nie dotyczy. A ono, jak cień, podąża za nami. W końcu stajemy twarzą w twarz z własnym mrokiem. Odkrywamy miejsca, gdzie wszystko w nas pęka, gdzie skołatana dusza szuka schronienia i jej nie odkrywa. Właśnie dlatego powstała ta książka. A właściwie druga książka z cyklu „Psalmoterapia w praktyce”. Może pamiętacie „Lustro duszy”? Jeśli nie, nic nie szkodzi. Chociaż tamta książka jest doskonałym wprowadzeniem do terapeutycznego wymiaru psalmów, to nie jest konieczna, aby zacząć naszą wspólną podróż od tego właśnie tomu.
W całej serii pt. „Psalmoterapia w praktyce”, która będzie kontynuowana pochylamy się nad psalmami, ale nie jak nad suchym tekstem, analizą kontekstów lecz jak nad lustrem, w którym odbija się nasza dusza. Słuchamy, co mówią nam biblijni autorzy, zanurzamy się w ich emocje, lęki, radości, rozterki i cierpienie. Psalmy to nie tylko modlitwy, ale też zapis ludzkiej drogi w głąb siebie i relacji z Bogiem. Pokazują nam, że nie ma wstydu w bólu, w gniewie czy w rozpaczy. Wręcz przeciwnie, te trudne emocje są naturalną częścią życia i mogą stać się bramą do głębszego doświadczenia Boga.
Droga
W tej książce przejdziemy przez cztery biblijne sceny i cztery psalmy, które na nowo rozświetlą nam znane historie. To tak, jakbyśmy patrzyli na duszę psalmisty pod mikroskopem. Zobaczymy w niej nasze własne lęki, nasze porażki, ale też nadzieje. I co najważniejsze, nie skończy się tylko na teorii, nawet tej najbardziej pociągającej. Przygotowaliśmy dla Was jak w każdej książce z serii po trzy ćwiczenia na końcu każdego rozdziału, żeby przenieść tę wiedzę wprost do życia, do waszej codzienności. Bo po co nam mądrość, jeśli nie możemy jej użyć?
Tematy takie jak gniew, porażka, słabość, pokusy, a z drugiej strony łagodność, mądrość doświadczeń trudnych, męstwo i miłosierdzie, choć stare jak świat, są absolutnie uniwersalne. Przeżywał je Dawid, cierpiało wielu ludzi, których spotkacie na kartach tej książki, przeżywamy je my dzisiaj, w świecie, który goni, krzyczy i nie pozwala nam się zatrzymać. Wierzę, że to właśnie w tym epicentrum cierpienia jest miejsce na spotkanie intymne z samym sobą, drugim i Bogiem. Mam nadzieję, że ten kawałek życia, który dla Was napisałem, będzie początkiem czegoś inspirującego, początkiem drogi do uzdrowienia.
Droga przez psalmy jest jednocześnie drogą psalmoterapii uzdrowienia serca przez Słowo. Modląc się psalmami, otwieramy nasze wnętrze przed Bogiem tak, jak Dawid otwierał swoje: z całą szczerością bólu, grzechu, nadziei i uwielbienia. Dziś modlimy się nimi już nie tylko z perspektywy Starotestamentalnej, ale z Paschalnej prawdy, że Chrystus zwyciężył śmierć, grzech i ciemność. Dlatego psalmy, które rodziły się w sercu Dawida, w Chrystusie nabierają pełnego sensu i znaczenia. Stają się one dla nas drogą osobistego uzdrowienia, pokrzepienia i odnowienia ducha.
Gdzie szukać Boga?
Gdzie więc szukać Boga, jeśli nie w samym sercu człowieka? Tam, gdzie strach walczy z odwagą o każdy oddech. Gdzie miłość i zdrada potrafią zasiąść przy jednym stole. Gdzie kruche marzenia uparcie trzymają się życia, a pytanie „czy to wszystko ma sens?” wraca jak natrętna melodia. Ktoś kiedyś powiedział, że „człowiek jest mieszaniną światła i cienia”. Trudno o trafniejszy opis, ponieważ w każdym z nas jest świętość, która pragnie wzlecieć, i grzech, który potrafi wciągnąć w mrok. Pokora potrafi iść pod rękę z pychą, a wielkość człowieka może runąć od jednego szeptu zwątpienia. Jak pisał psalmista: „Głębia przyzywa głębię hukiem Twych potoków. Wszystkie Twe nurty i fale nade mną się przewalają” (Ps 42,8). To właśnie w tym miejscu, w samym środku tej wewnętrznej burzy, zaczyna się rozmowa z Bogiem.
I może właśnie dlatego psalmy są jak to lustro pokazują prawdę bez filtra, bez ustawiania światła, bez retuszu. Odbija się w nich cała ludzka złożoność, której nie da się zamknąć w definicjach ani psychologicznych, ani teologicznych. Dają nadzieję, że można wypowiedzieć wszystko, nawet to, co brzmi jak bunt przed Tym, który naprawdę słucha i zna nas lepiej, niż my sami siebie. „Pan jest blisko skruszonych w sercu i wybawia złamanych na duchu” (Ps 34,19). W tym „blisko” jest cała tajemnica ich uzdrawiającej mocy.
Terapeutyczny wymiar psalmów
Dziś wielu z nas szuka ukojenia w poradnikach, kursach i technikach. I nie ma w tym nic złego. Ale największe uzdrowienie przychodzi nie z metody, lecz z relacji. Psychologia potwierdza to od dawna: leczy więź nie procedura czy technika (Bowlby, 1988). Z psalmami jest podobnie. Ich siła nie tkwi w kunszcie metafor czy rytmach języka hebrajskiego ale w tym, że otwierają przestrzeń, w której można odłożyć maski, zdjąć z serca lęk, wstyd i żal i oddać je Komuś, kto nie odwróci wzroku. Temu, który nie milknie, nawet gdy my nie mamy już siły mówić.
Ten terapeutyczny wymiar psalmów widać najlepiej w codzienności. W świecie, który wymaga od nas, byśmy byli zawsze silni, sprawni, uśmiechnięci i gotowi na kolejne wyzwanie jakby słabość była czymś wstydliwym. A przecież każdy nosi w sobie historię, której nie da się streścić w książce ani pokazać na Instagramie. Psalmy pozwalają tę historię wypowiedzieć bez cenzury. Uczą modlitwy, która nie jest gładkim wierszykiem, ale czasem brutalnie szczerą walką o nadzieję. „Z głębokości wołam do Ciebie, Panie” (Ps 130,1) kto z nas choć raz nie wypowiedział takich słów, choćby w myślach, choćby szeptem?
Arena życia
Codzienne życie, to tu rozstrzygają się sprawy naprawdę ważne. Nie na konferencjach, nie w wielkich deklaracjach, ale w ciszy porannej kawy, w samotnych powrotach autobusem, w kłótniach, w których próbujemy ratować miłość, zanim zamieni się w ciszę trudną do zniesienia. To właśnie w takich chwilach słowo Boże potrafi stać się lekarstwem nie jako pouczenie z wysokości ambony, ale jak ktoś, kto siada obok i słucha. I przypomina: Bóg nie boi się naszego lęku, zdrady ani cienia. Przeciwnie tam, gdzie jesteśmy najbardziej sobą, On jest najbliżej.
Psalmy uczą, że w bólu i chaosie nie trzeba mieć gotowych słów dla Boga. Czasem wystarczy po prostu usiąść w Jego obecności i nauczyć się słuchać. Jak przypomina historia Eliasza, Bóg nie zawsze przychodzi w wichrze czy ogniu, ale w „szmerze łagodnego powiewu” (1 Krl 19,12). Może to jest właśnie najprostsza i najtrudniejsza zarazem nadzieja dla współczesnego człowieka, że nie musimy wszystkiego rozumieć ani udawać silnych. Wystarczy, że odważymy się być prawdziwi i z tym, co odkrywamy w sercu uczyć się trwać przed Bogiem.
🛐 #PsalmNaDzień „Nie gonię za tym, co wielkie, albo co przerasta moje siły” (Ps 131,1).
Dziś często słyszymy: „Więcej, wyżej, szybciej!” Jesteśmy wychowani na kulcie sukcesu, gonitwie za nieosiągalnym, wiecznym pragnieniu bycia „kimś”. I wcale nie chodzi o to, by nie mieć ambicji czy planów na życie. Jednak mentalność Psalmisty jest inna. Mówi, że prawdziwa siła nie leży w wielkich podbojach, lecz w małej, pokornej akceptacji swoich granic. To walka o bycie normalnym człowiekiem, nie nadczłowiekiem. Wielką sztuką jest uwolnić się od presji realizowania scenariuszy życia, przygotowanych dla nas przez innych: rodziców, nauczycieli, powinności, modę czy ambicję. Czy potrafię cieszyć się własnym życiem, czy ciągle tęsknię za tym, czego nie mam?
PYTANIA DO SERCA 👉 Dlaczego tak bardzo boimy się przeciętności, skoro to właśnie w niej ukryta jest największa wolność? 👉 Co musiałoby się stać, abyś zrezygnował z gonitwy za tym, co wielkie, na rzecz tego, co prawdziwe? 👉 Czy w Twoim życiu jest miejsce na Boga, czy już wszystko wypełniła Twoja obsesja wielkości?
📍 Pokora nie jest klęską – to zwycięstwo nad najgłębszym lękiem człowieka: że bez masek i pozycji nie znaczy nic.
📍 Prawdziwa siła rodzi się, gdy zrzucasz z ramion ciężar świata, by podnieść duszę do nieba
💌 Drodzy! Właśnie dziś, zapisując kolejnych 5 nowych osób, przekroczyliśmy w naszej wspólnocie liczbę 4502 w 1W1!
Wyobraźcie sobie… 4502 serca codziennie modlące się za Ciebie. To armia ludzi, którzy swoją modlitwą mogą pokonać Goliata naszych lęków, trudności i niemocy… 🛡️
Pamiętajcie o tym i trwajcie w wdzięczności 🙏 — za każdą osobę, która codziennie wstawia się za Tobą przed Bogiem. Ja osobiście trwam i modlę się Psalmem 131.
💬 Ufam, że Wy też! 💫 A nawet jeśli 1000 osób kiedyś zapomni lub przestanie się modlić, pamiętajcie: 3500 osób wciąż tworzy potężną moc modlitwy! Nie jest to wcale mało!
Zachęcajcie innych do wspólnej modlitwy — bo razem jesteśmy silniejsi niż jakikolwiek Goliat w naszym życiu!
🛐 #PsalmNaDzień „Panie, moje serce się nie pyszni i oczy moje nie są wyniosłe” (Ps 131,1).
Psalmista zaczyna od mocnego świadectwa: „moje serce nie pyszni się, a oczy nie patrzą z góry” (Ps 131,1). To wciąż aktualna diagnoza jednego z największych dramatów człowieka – życia nie sobą, ale własnym wyobrażeniem o sobie. Jedni próbują być „ponad innymi”, drudzy wchodzą w rolę „pod stopami innych”. Jedno i drugie oddala od prawdy i niszczy pokój serca.
W świecie, gdzie wartość człowieka mierzy się liczbą lajków, wielkością domu czy prestiżem stanowiska, te słowa brzmią jak manifest sprzeciwu wobec systemu. Bo pokora to nie rezygnacja ale siła. To świadomość własnego miejsca – bez obsesyjnego porównywania się i bez narcystycznego karmienia się iluzją na swój temat. To wolność od wewnętrznej presji udowadniania czegokolwiek.
Św. Franciszek przypominał: jesteśmy „niczym więcej i niczym mniej niż tym, czym jesteśmy w oczach Boga”. A jak zdobyć ten wzrok? Czytać Słowo i pozwolić, by jego światło stawało się naszym spojrzeniem – na siebie, na innych i na świat. Pokora daje wolność. Uwalnia nie tylko od ciężaru własnych ocen, ale także od więzienia cudzych opinii.
PYTANIA DO SERCA 👉 Czy potrafię żyć tak, by moje serce nie musiało stale udowadniać swojej wartości? 👉 Jak często moje „wyniosłe oczy” ranią innych, nawet gdy tego nie zauważam? 👉 Co by się zmieniło w moich relacjach, gdybym naprawdę uwierzył, że nie muszę być lepszy od innych, by być kochanym?
📍 Pokora nie jest klęską – to zwycięstwo nad najgłębszym lękiem człowieka: że bez masek i pozycji nie znaczy nic.
🌟📕Książka „LUSTRO DUSZY”, którą w przyszłym tygodniu wyślę do wydawcy, okazała się tak obszerna, że podzieliłem ją na dwie części. Druga część, również w ramach serii „Psalmoterpia w praktyce”, będzie nosić tytuł „LUSTRO CIERPIENIA”. Porusza wiele ważnych i egzystencjalnych tematów. Dziś poprawiałem kolejny fragment, w którym przedstawiam filozofię wspólnoty 1W1.
Czy wiesz na czym polega Boży kapitał dzieła 1W1 i czy o nim pamiętasz?
„EKONOMIA ZYSKÓW BEZ PODATKÓW – 1W1 W duchowym życiu istnieje inna ekonomia, której żadne giełdy ani banki nie potrafią policzyć. Ekonomia paradoksalna. Taka, która brzmi prawie jak nonsens, dopóki człowiek nie zacznie jej praktykować. Nazywam ją „dając, otrzymuję”. Nie chodzi tu o tanią wymianę ja coś dam, ty mi dasz coś w zamian. To raczej przypomina wspólny stół, na który każdy przynosi choćby kawałek chleba czy owoc. Jeden sam by się nie najadł, ale kiedy wszyscy coś dołożą, nagle powstaje uczta, z której każdy odchodzi syty. Tak działa wspólnota modlitewna, którą określam skrótem 1W1 „Jeden psalm za wszystkich, wszystkie psalmy za jednego”. Z tego doświadczenia narodziła się psalmoterapia. Na czym to polega? Prosto, każdy z nas bierze na siebie jeden psalm tygodniowo. Tylko jeden ale w zamian dostaje modlitwę ponad czterech i pół tysiąca osób, które w tym samym czasie modlą się za niego. To trochę tak, jakby wrzucić do oceanu maleńką kroplę, a potem móc czerpać z całego morza.
Pamiętam kobietę, która kiedyś przyszła do mnie z prośbą: „Ojcze, proszę się za mnie pomodlić”. Odpowiedziałem: „Oczywiście, ale wie pani co? Nie będę sam. Zaproszę do tego ponad 4.500 osób. Tylko mam pytanie. Czy chciałaby się pani pomodlić choć jednym psalmem? Za tych wszystkich ludzi, którzy będą nieść panią w modlitwie”. Popatrzyła na mnie z lekkim zaskoczeniem. Jakby ktoś otworzył przed nią drzwi, których wcześniej nawet nie zauważyła. To jest właśnie piękno tej duchowej ekonomii. Każdy ma coś, czym może się podzielić, choćby niewielką chwilę skupienia, jedno słowo, westchnienie. A w zamian dostaje coś, czego sam by nie zbudował przez całe życie: morze wsparcia. Psychologia mówi nam, że człowiek zdrowieje, gdy doświadcza więzi, kiedy czuje, że nie jest sam ze swoją historią. Carl Rogers, twórca terapii humanistycznej, podkreślał, że relacja oparta na akceptacji i empatii staje się przestrzenią uzdrawiania (Rogers, 1961). Modlitwa wspólnotowa działa podobnie, ale głębiej, bo oprócz więzi międzyludzkiej pojawia się więź z Bogiem.
Codzienność bywa twarda. Ludzie biegają z telefonami przyklejonymi do dłoni, gubią się w pracy, w rachunkach, w wiadomościach, które nie dają spokoju. Wielu czuje się jak samotny biegacz na pustym stadionie. I wtedy właśnie przychodzi odkrycie: nie jesteś sam. Nie musisz wszystkiego nieść na własnych barkach. Kiedy ktoś w innej części Polski czy świata odmawia psalm za ciebie, nagle okazuje się, że twoja samotność ma szczelinę, przez którą wpada światło. Psalmista mówi: „Którzy we łzach sieją, żąć będą w radości” (Ps 126,5). To trafny opis dynamiki duchowego życia. Twoje jedno „Zdrowaś” albo twój psalm powiedziany szeptem, gdy dzieci wreszcie zasną, może stać się ziarnem, z którego ktoś inny w godzinie rozpaczy wyciągnie nadzieję. A ty w zamian dostajesz coś, czego nie kupisz za żadne pieniądze świadomość, że ktoś inny właśnie za ciebie otwiera Pismo i woła do Boga po imieniu. Dlatego ta wspólnota 1W1 nie jest żadnym pobożnym hobby. To szkoła innego patrzenia na życie. W świecie, który ciągle mówi: „dbaj o siebie, walcz o swoje, zabezpiecz się”, ona przypomina o logice Ewangelii: „Dawajcie, a będzie wam dane” (Łk 6,38). A wiesz, co jest najpiękniejsze? Że ta zasada zaczyna się w małych rzeczach, czyli w krótkiej modlitwie, w podzieleniu się uśmiechem, choć samemu ma się ciężki dzień. W jednym psalmie, który odmawiasz nie tylko za siebie, ale za tych, których nawet nie znasz. I nagle okazuje się, że codzienność nabiera innego smaku. Jakbyś jadł ten sam chleb, ale z masłem i miodem, a nie suchą kromkę. To jest właśnie cud ekonomii duchowej. Małe daje się w ręce Boga, a On robi z tego coś niewspółmiernie większego. Jak pięć chlebów i dwie ryby, które nakarmiły tłum.
Kwiatek, P. (w przygotowaniu). „Lustro cierpienia. Psalmoterapia w praktyce”.
„Lustro duszy” – pierwszy tom już gotowy! Na dniach książka trafi do Edycji Św. Pawła, a dziś dzielę się z Wami próbką z pierwszego rozdziału. To przewodnik po psalmach, który pokazuje, jak mogą one stać się źródłem refleksji, pokoju i duchowej mocy w codziennym życiu.
🔷 Ta książka to pierwsze spotkanie z serią Psalmoterapia w praktyce i zaproszenie do spojrzenia w siebie jak w lustro. Psalmy pozwalają zobaczyć nie tylko własne serce, ale i Boga, który w nim zamieszkuje. To nie zestaw technik ani ćwiczeń, lecz droga do pełnego przeżywania siebie i odkrywania własnej tajemnicy. Każde słowo psalmu może stać się kluczem do zrozumienia życia, lęków i nadziei. Lustro duszy uczy, że prawdziwa modlitwa i prawdziwe życie rodzą się w odwadze, by spotkać siebie i Boga twarzą w twarz.
📌 Już niedługo więcej szczegółów i możliwość zakupu! Cieszę się, że mogę podzielić się tym dziełem z Wami! #Psalmoterapia #LustroDuszy #NowośćWydawnicza #Duchowość #Inspiracja
🔷 „Lustro Duszy. Psalmoterapia w praktyce” (w przygotowaniu)! Dziś dzielę się z Wami inspirującym cytatem z 2. rozdziału, który traktuje o uzdrawiającej mocy, jaka płynie z psalmów.
CISZA W ZGIEŁKU „Żyjemy w czasach, w których cisza stała się towarem luksusowym. Hałas miast, powiadomienia w telefonie, rozmowy o niczym. Czasem nawet w domu trudno znaleźć chwilę, w której nie szumi lodówka, nie miga ekran, nie słychać czyjegoś „hej, masz minutkę?”. Nic dziwnego, że tylu ludzi szuka dziś sposobów, by uciszyć ten zgiełk: mindfulness, medytacja, ćwiczenia oddechowe. To działa. Chwilę oddychasz wolniej, a napięcie spada jak kurz z półki. Ale autor Psalmu 63 idzie głębiej. On nie zatrzymuje się na tym, żeby tylko wyciszyć głowę. Nie medytuje w próżni. Jego pragnienie jest jak strumień, który nie zadowoli się samym dźwiękiem wody chce dotrzeć do źródła. W psalmie 42, uważanym przez niektórych biblistów za swojego „brata bliźniaka”, czytamy: „Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego” (Ps 42,3). Boga żywego – a więc nie tego z podręczników teologii, nie z opowieści znajomych, nie „Boga-muzeum”, przy którym się przechodzi i mówi: „O, piękne eksponaty”. Psalmista chce Boga, który oddycha, który patrzy w oczy i jest blisko, bo kocha. Czasem to pragnienie odżywa dopiero wtedy, kiedy życie nas przyciśnie. Kiedy zdrowie siada, kiedy przyjaciel odchodzi, kiedy nagle odkrywamy, że nie mamy już siły grać w tę grę pozorów. Wtedy słowa „Boga żywego pragnę” stają się bardziej realne niż wszystkie wykresy i plany. I właśnie takiego Boga spotykamy w Jezusie Chrystusie. Nie w dalekim, obojętnym bóstwie, ale w Kimś, kto zna nasze zmęczenie, ból i radość. Jak przypomina List do Hebrajczyków, On „Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu.” (Hbr 4,15). Innymi słowy, On wie, jak to jest nie spać całą noc, bo w głowie mieli się tysiąc myśli. Rozumie, jak to jest być odrzuconym. Bliska jest radość z drobnych rzeczy i codzienny uśmiech. Dlatego w modlitwie nie chodzi tylko o pustkę w głowie czy miękkie światło świecy. Celem jest Pełnia. Nie tylko spokój, ale obecność. Nie tylko ukojenie, ale spotkanie. Psalm 63 przypomina, że najgłębsze modlitwy rodzą się z tęsknoty i że nie trzeba mieć wszystkiego poukładanego, by doświadczyć Boga. Czasem Jego bliskość przychodzi właśnie wtedy, kiedy jesteśmy głodni, spragnieni, kiedy noc w sercu wydaje się najciemniejsza. Bo samo to, że Go pragniemy, jest znakiem, że On już w nas działa. A to oznacza, że nawet jeśli Go teraz nie czujemy, to On jest bliżej, niż myślimy. I może właśnie w tym tkwi największy paradoks wiary: nie zaczyna się ona od sytości, ale od braku. Od cichego „Boże, gdzie jesteś?”. Od kropli tęsknoty, która potrafi stać się źródłem życia”.
Kwiatek, P. (w przygotowaniu). „Lustro duszy. Psalmoterapia w praktyce”.